dziś w pracy spotkałam koleżankę
bardzo dawną koleżankę ze szkoły baletowej ... jednej z pierwszych miesięcy
potem nasze drogi się rozeszły ...ona wylądowała we Francji ...ja ...ech szkoda gadać
ale chyba największym poniżeniem byłą jej mina gdy zobaczyła mnie
mina poniżenia czy zdziwienia i zakłopotania ?
obie byłyśmy zaskoczone
Ja tym ,że świat jest taki malutki ...ale bardziej tym ,że On wielka balerina opery we Francji ...kupuje ciuchy u mnie ...no cóż Fendi za drogi a tu ma polską kopie za połowę ceny
Ona tym ,że wyglądałam w miejscu gdzie pomimo tego iż to jest moją życiową porażką jestem i czuję się spełniona i szczęśliwa
tak bo tak właśnie jest
nie mogłam udać ,że nie widziałam jej wybroczyn pod oczami z nie dożywienia i śladów na rękach
nie ,nie pogadałyśmy przy kawie ,nie uściskałyśmy się na pożegnanie życząc sobie najlepszego
bo absurdalnie każda z nas drugiej czegoś zazdrościła i do teraz zazdrośći
ja teraz pisze niej ona teraz myśli o spotkaniu rano
Ale gdy wyszła ...zrobiło mi się lżej ...bo do tej chwili myślałam o swoim nowym życiu jak o porażce ,że niepozostałe mi nic innego jak tylko wegetować na pół gwizdka bo to nie tak miało być
ale nagle zdałam sobie sprawę jak wiele jeszcze nowego przede mną ... i nagle zdałam sobie sprawę ,że pomimo porażki wygrałam ...coś nowego,coś w czym zaczynam się rozwijać ....
to było udane spotkanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Kochani czytający i komentujący ,pragnę poinformować :
KOMENTARZE ANONIMÓW BĘDĄ KASOWANE!proszę zatem umieszczać swoje inicjały/imiona/pseudonimy.